Kategoria

Notatki z podróży

Kategoria

Dziś, po raz pierwszy od zimowej wyprawy do Norwegii, ponownie włączyliśmy farelkę w kamperze. Piec gazowy chodzi na najwyższych obrotach ale zimne nosy mówiły, że potrzebna jest odsiecz ciężkiego kalibru. Lato w Norwegii potrafi zaskoczyć niemal tak jak zima [no …nie ma jeszcze zasp śniegu ;]. Zapowiadało się dobrze. Wylazło słońce i krajobrazy nabrały takich kolorów, że spokojnie można by je wcisnąć do katalogu z Rivery Francuskiej. Mogliśmy nawet zrezygnować z grubych kurtek i rękawiczek. Przynajmniej…

Å to ostatnia litera alfabetu norweskiego. To też nazwa ostatniej miejscowości na południu Lofotów. Żeby tu pospać o tej porze roku, trzeba pozasłaniać wszystkie okna w kamperze. Od wczoraj nad wyspami w ogóle nie zachodzi słońce. To powoduje, że kompletnie nam się pokręciły pory dnia i nocy. Pogodzie zaś pokręciły się pory roku i od dziś mamy opady śniegu z deszczem, bądź deszczu z drobinkami lodu. Na szczęście wiatr, który urywa głowy, robi spore dziury w…

kamperem po norwegii, droga nr 17 norwegia

Od trzech dni mamy wrażenie jakby wszystko w Norwegii działo się w zwolnionym tempie. Możliwe, że to wcale nie jest tylko wrażenie. Po pierwsze po Norwegii można „śmigać” 80km/h. To doskonała prędkość aby dobrze się rozejrzeć, ziewnąć, raz jeszcze się rozejrzeć a zakręt przed Tobą …wciąż jest przed Tobą. Na samej drodze nr 17, czyli trasie wzdłuż zachodniego wybrzeża, zdążycie dodatkowo wziąć łyk, albo dwa kawy, bo dominują ograniczenia prędkość 60-70km/h. Po krótkiej chwili doszliśmy do…

Gdyby się dobrze zastanowić, to niemal wszystko idzie nie tak jak powinno. Nie bardzo nam to jednak przeszkadza 😉 Myśleliśmy, że skoro atakowały nas komary na Mazurach, to jesteśmy odporni na tego rodzaju upierdliwe insekty. Już pierwszy nocleg tego wyjazdu zweryfikował tę tezę. Komar jak to komar, dopóki dymił grill i odstraszały repelenty, jakoś dało się je wytrzymać. Atak nastąpił …gdy weszliśmy do kampera. Zadziałała tu zwykła statystyka. Jeśli komarów będzie dziesiąt razy więcej, to jest…

Kamperem do Norwegii jedziemy po raz drugi. Wcześniej byliśmy tam jeszcze z namiotem. Niemniej tym razem zaczęliśmy z przytupem [ale o samym „przytupie” napiszemy jak przejrzymy zdjęcia ;]. Poza tym, w związku z tymże wydarzeniem, w ogóle niczego nie zdążyliśmy zaplanować. Wiedzieliśmy jedynie, że jedziemy do Norwegii, na Lofoty i kupiliśmy bilety na prom do Szwecji. Zmęczenie dawało o sobie znać nawet na pierwszym kempingu w Sopocie. Rano byliśmy w stanie jedynie dowlec się na plażę…

Góry Sokole i Rudawy Janowickie „łaziły” za nami od dłuższego czasu z powodu niesamowitego zjawiska. W mgliste poranki wstające słońce przebija się przez drzewa i zostawia smugi, przypominające „lasery”. Wjeżdżając na parking pod schroniskiem Szwajcarka ciśnienie rosło mi coraz bardziej. Po pierwsze droga do schroniska jest taka, że całe zawieszenie jęczało i skrzypiało [w rezultacie na drugi dzień wylądowaliśmy u mechanika]. Po drugie wszędzie była fantastyczna mgła. Od razu ruszyliśmy na szlak, żeby zrobić rekonesans okolicznych…

Co tu dużo gadać …czasem sekwencja zdarzeń się tak po prostu poukłada i już.  Zakończyliśmy zwiedzanie Szwajcarii Saksońskiej od objazdu Parku Narodowego. Zagoniliśmy się nawet na czeską stronę. Nic więcej, niż to co planowaliśmy zwiedzić, nie wpadło nam w oko. Wpadł nam natomiast pomysł aby od razu wycofać się do Polski. Niestety odrobinę za późno aby go zrealizować jeszcze tego samego dnia. Zatrzymaliśmy się więc w pierwszym lepszym kempingu z mocnym postanowieniem porannego wyjazdu. Nie ma…

Kampera mamy między innymi po to, aby omijać szerokim łukiem wszelakiego rodzaju hotele. Klimatyzowane powietrze, pozłacane kandelabry i obsługa kelnerska. To jest właśnie to, od czego uciekamy jak najdalej się da. Dlatego z mieszanymi uczuciami jechaliśmy do naszej ostatniej miejscówki. Campingu przy hotelu Panorama.  Pierwszy raz zdecydowaliśmy się na postój w czymś takim. Wabikiem była lokalizacja obok Lillienstein. Camping i hotel są tuż u podnóża skalistego wzgórza Lilienstein, na które postanowiliśmy się wdrapać. Jest to skała…

Majówka to kataklizm turystyczny pod każdą szerokością geograficzną… Znalezienie miejsca na kempingu w Szwajcarii Saksońskiej okazało się niemal niewykonalne. Zjechała tak duża ilość turystów, że kampery ustawiały się na każdym skrawku ziemi, wzdłuż płotów otaczających kempingi. Po trzech godzinach krążenia pomiędzy kempingami, nie mając innego wyjścia, skorzystaliśmy z planu awaryjnego. Doczłapanie do najmniejszego kempingu było o tyle trudne, że prowadząca droga biegła częściowo po stromej skarpie. Dodatkowo miała kilka przewężeń. Nasz „ulubiony” odcinek miał ~650m i…

Błądzenie paluchem po mapie, to obowiązkowa zabawa w czasie każdej wyprawy. Tym razem jedziemy do Szwajcarii Saksońskiej i w pobliżu naszej drogi wypatrzyliśmy Zamek Czocha. Takiej okazji po prostu nie mogliśmy przegapić. Zmiana planów nastąpiła w ciągu 30 sekund 😉 Zamek znamy oczywiście z książek i filmów, ale nigdy go nie widzieliśmy „na żywo“. Pierwsze spojrzenie budziło lekki niepokój. Po zachodzie słońca budowla wygląda tak, że zapewne nawet Drakula omijałby to miejsce na lekko ugiętych kolanach. zamke…