Wypływając z Wysp Owczych mieliśmy rozterkę. Czy to miejsce było tak specyficzne, że nas nie zachwyciło. Czy też może coś się nam pozmieniało i Islandia też nie powali nas na kolana.
![Wyspy owcze z pokładu promu](https://www.kawawkrzakach.pl/wp-content/uploads/2019/02/islandia-8011-960x540.jpg)
Powrót na Islandię
Po przejechaniu pierwszych 15 km na Islandii wszystko było jasne. Z pochmurnego lata, które przywitało nas w porcie, w 30 minut krajobraz przeistoczył się w śnieżną pustynię pokrytą gęstą mgłą.
W drodze na północ wyspy widok za oknem zmienił się jeszcze kilka razy. I to właśnie na Islandii zachwyca nas najbardziej. Nie dość, że krajobrazy są jak z księżyca, to na dokładkę zmieniają się bardzo często. Islandia podoba nam się dokładnie tak samo jak w czasie pierwszej wizyty 3 lata temu.
Wyspy Owcze mają swój bardzo unikalny klimat, ale jest on naszym zdaniem dość monotonny. Warto zobaczyć, ale raczej na ten malutki archipelag już nie będziemy wracać.
Punkt pierwszy – “polowanie” na wieloryba
![](https://www.kawawkrzakach.pl/wp-content/uploads/2019/06/islandia-8117-960x640.jpg)
To że wrócimy do Husaviku było pewne. Rejs w poszukiwaniu wieloryba, na którym tam byliśmy pierwszy raz w życiu 3 lata temu, zapoczątkował całą naszą historie wielorybich wycieczek. I tak jak 3 lata temu popłynęliśmy z firmą North Sailing. Mają kilka małych kutrów ( w tym kuter elektryczny!), którymi można popłynąć do pobliskiej zatoki. Po dotarciu do Husaviku od razu ruszyliśmy na poszukiwania wieloryba.
![Kuter firmy North Sails, która organizuje wyprawy w poszukiwaniu wioelorybów](https://www.kawawkrzakach.pl/wp-content/uploads/2019/02/islandia-9067-960x600.jpg)
Tym razem szukaliśmy go dobre 2 godziny. Szczerze mówiąc już traciłem nadzieje, ale oczy mojej żony mówiły jedno – wieloryb być musi! Wreszcie – dosłownie – wyskoczył z wody. 30 ton wyskakujące pionowo i zwalające się z impetem w dół robi wrażenie. I ogromny pióropusz wody 😉 Nie wiadomo w zasadzie dlaczego wieloryby to robią. Być może to zabawa, być może jakaś forma komunikacji z innymi olbrzymami. Tak czy inaczej, wygląda to spektakularnie.
![Wieloryb na Islandii](https://www.kawawkrzakach.pl/wp-content/uploads/2019/02/islandia-8736-960x600.jpg)
Po kilku skokach zaczęła się druga część przedstawienia. Ułożony na boku wieloryb machał ogromniastą ~5 metrową płetwą. Lewo – prawo. Lewo – prawo. Oczywiście na końcu obowiązkowe chlapnięcie, któremu towarzyszyło każdorazowo westchnięcie zachwytu Oli 😉
W bonusie było też stado delfinów i puffiny. Kilka delfinów przez parę minut zrobiło spektakl wyskoków przed kutrem. Przepływały pod nami i powtarzały hopkę po drugiej stronie.
![Islandia - delifiny w okolicach miejscowości Husavik](https://www.kawawkrzakach.pl/wp-content/uploads/2019/06/islandia-8621-960x600.jpg)
Widzieliśmy też wreszcie puffiny. Choć “widzieliśmy” to za dużo powiedziane. Te małe ptaszory, które zwane są też papugami północy, były tak szybkie, że zrobienie im zdjęcia w locie jest w zasadzie niewykonalne. Teoretycznie łatwiej złapać je po tym jak wylądują na wodzie. Jest wtedy dosłownie chwila, po której albo prześmiesznie odbijając się stopami startowały, albo znienacka nurkowały szukając ryb.
![Islandia - Puffin czyli Maskonur](https://www.kawawkrzakach.pl/wp-content/uploads/2019/02/islandia-8297-960x640.jpg)
Tak nam się te ptaki spodobały, że postanowiliśmy zmienić plan wyjazdu i dostać się na Fiordy Zachodnie aby odwiedzić kolonię, która jest jedną z największych na świecie. Znajduje się na klifach Látrabjarg, ale o tym w kolejnym poście. W końcu puffinki na to zasługują 😉
Polowanie na drona
![Islandia - kemping w okolicach Husaviku](https://www.kawawkrzakach.pl/wp-content/uploads/2019/02/islandia-9251.jpg)
Z wszystkich gatunków zwierzaków, które nam tutaj uprzykrzają fotograficznie życie wyróżniają się dwa.
Pierwszy to ostrygojad. Jest to jedna z najbardziej zawziętych bestii, jakie kiedykolwiek widziałem.
![Islandia - Ostrygojad](https://www.kawawkrzakach.pl/wp-content/uploads/2019/06/islandia-9457-960x640.jpg)
Pitbule przy nich to miłe misie. Tak długo krąży i nawraca, aż w końcu trzeba się poddać i wylądować.
Drugi trudny przypadek to rybitwa popielata.Ta mała wredota ma najtrudniejszą do pokonania strategię. Podlatuje nad drona, czasem jak mocno wieje potrafi nawet nad nim zawisnąć niemal nieruchomo i najzwyczajniej próbuje zrobić na niego kupę.
Jak dowieziemy drona całego i czystego do domu, to będzie to epickie podniebne zwycięstwo.