Wspominaliśmy, że do wyjazdu szykowaliśmy się już dawno. Jakieś 3 lata temu Olka rzuciła pracę, aby przygotować nas do wyjazdu. Ja miałem złożyć wypowiedzenie w ostatniej chwili. Sprzedaliśmy naszego kampera, aby poszukać większego, do którego damy radę się wyprowadzić. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku i właśnie wtedy, na parę miesięcy przed wyjazdem, wróciłem do domu z pracy… z ofertą awansu. 

Jeśli w takim momencie nie zamkniesz oczu i nie powiesz “pieprzyć to”, to zawartość twojej czaszki „zgrawituje” cię do normalności. Racjonalny mózg zawsze znajdzie mnóstwo powodów, aby zawiesić marzenia na kołku. Potrzeba ekonomicznego bezpieczeństwa bezwzględnie ściągnie cię do parteru. 

Po wielu, wielu burzliwych dyskusjach, zarówno przy kawie, jak i przy winie, doszliśmy do konsensusu z naszym marzeniem. Porozumienie było bardzo rozsądne i brzmiało mniej więcej tak: “OK, zostajemy, aby odłożyć jeszczę trochę pieniędzy i mieć łatwiejszy start w Norwegii”.

Oboje mieliśmy jednak poczucie porażki i niepokoju. 

Poczucie porażki było następstwem tego, że zawracamy z obranego kursu. 

Niepokój zaś wynikał z prostej konkluzji – skoro raz zawróciliśmy, to czy nie zawrócimy ponownie gdy kontrakt się skończy? Czy to nasze marzenie nie będzie aby bez końca zawieszane na kołku, aż sie zestarzejemy i plan będzie już niewykonalny. Nie wiemy jak by było. 

W obliczu pogłębiających się zdrowotny problemów Olki (oraz kilku jeszcze rzeczy, które doprowadzają nas do białej gorączki) mamy wreszcie odwagę powiedzieć “Pieprzyć to! Ruszamy!”.

Zdjęcia powstały nad Biebrzą w 2015 r. gdzie mieliśmy okazję oglądać jak krowy codziennie przemierzają rzekę w drodze na pastwisko.

pieprzyć to

Skomentuj