Error wyskoczył już pierwszej nocy. Halny tarmosił nami tak, że spaliśmy w króciutkich odcinkach pomiędzy porywistymi podmuchami.

Mam wrażenie, że jak tylko zasypialiśmy, to od razu kamper kołysał się na boki jak szalony. To w sumie nasza wina, bo parkując na kempingu wiedzieliśmy, że „duje”. Ustawiliśmy się nawet odpowiednio, aby od wiatru osłaniał nas spory dom …ale stabilizatorów nie wystawiliśmy.

tatry, halny

Drugi numer wiatr nam wywinął rano.

Warunki do zdjęć były genialne, prawdziwa złota polska jesień, ale kolejka na Kasprowy nie jeździła z powodu zbyt silnych podmuchów.

tatry, halny

Nie było wyjścia zaplanowaliśmy awaryjną trasę. Wybór padł na schronisko na Hali Gąsienicowej bo po pierwsze blisko, więc w sam raz na pierwszy dzień. Po drugie prowadzą tam dwie drogi, więc jest urozmaicenie w czasie powrotu. Po trzecie droga wiedzie w sporej części przez las, więc mieliśmy nadzieje że ochroni nas przed halnym.

Las się jednak kiedyś kończy i tu właśnie ujawniła się przewaga ciężkości nad lekkością (czyli czemu grube jest lepsze niż chude :). O ile facet, mówiąc delikatnie …nie mający nic wspólnego z fitnessem, dodatkowo dociążony plecakiem ze sprzętem fotograficznym, radził sobie na wietrze całkiem całkiem. O tyle filigranowa kobieta już nie.

tatry, halny

Podmuchy wiatru powodowały, że Oli plątały się nogi. Raz po raz miała problemy z podejściem do góry, lub trzeba było ją łapać żeby jej nie przewróciło.

W końcu, z drobnymi problemami, dodreptaliśmy  do Murowańca. Mnie osobiście, bez względu ile razy tam łażę, to schronisko zawsze zadziwia. Gmaszysko wyłania się nagle spośród drzew i robi piorunujące wrażenie w otoczeniu „standardowych” chatek z drewna.

Wygląda to trochę jak zamek Gargamela pomiędzy tatrzańskimi szczytami. Ogromne brawa dla załogi schroniska za żurek. Równie duży minus za plastikowe sztućce. Nie jestem w stanie zrozumieć jak schronisko, pośrodku parku narodowego, może generować tyle bezsensownych plastikowych odpadów (o plastiku wkrótce będzie duży wpis).

tatry, halny

Drugiego dnia halny już nie pomieszał nam planów i udało się wjechać na szczyt Kasprowego.

Specjalnie wjechaliśmy kolejką aby móc więcej czasu spędzić w górnej części Tatr i podziwiać zarówno te po stronie polskiej jak i słowackiej.

Tymczasem o ile na dole było piękne słońce, to na górze zatrzymały nas gęste chmury. Po trzech godzinach dreptania w koło, poświęconych na oglądanie kozic oraz przemieszczających się frędzli z mgły i chmur przetarło się na tyle, że ruszyliśmy w dół.

tatry, halny

tatry, halny

Poszliśmy przez Goryczkową Czubę a potem Dolinę Kondratową. To trasa z kilkoma podejściami ale i takimi widokami, że co chwilę zatrzymywaliśmy się na zdjęcia. I tym oto sposobem wydłużyliśmy sobie drogę zejścia niemal dwukrotnie…

tatry, halny

tatry, halny

W Tatrach ciemno robi się niemal natychmiast po zachodzie słońca. Kiedy zorientowaliśmy się, że idąc tak dalej dotrzemy do Kuźnic po ciemku (spokojnie, mieliśmy ze sobą czołówki ;). Narzuciliśmy sobie takie tempo, że na dole język miałem przy samej ziemi.

tatry, halny

Dziś mamy dzień lenistwa…przynajmniej do momentu, gdy nam coś znowu nie wpadnie do głowy 😉

Skomentuj