Planowaliśmy zapolować z aparatem na perseidy, dlatego pojechaliśmy do miejsca oddalonego od jakichkolwiek większych miejscowości tj. Bindugi-Drapacz.

Z fot niewiele wyszło, bo częściowe zachmurzenie wraz z księżycem robią coś na kształt łuny, która skutecznie rozjaśnia niebo i w efekcie gwiazd widać niewiele.

Tak, czy inaczej, mamy przepiękne widoki i ciekawe towarzystwo, które natchnęło nas do dość nieoczekiwanej refleksji. Zazwyczaj szukamy miejsc odludnych, takich w których cisza nie jest towarem premium 😉
W Bindudze ,w czasie sezonu stoi kamper koło kampera a pomiędzy nimi jeszcze wciśnie się czasem namiot. Życie toczy się przed kamperami, przyczepami i namiotami, jest spora ilość osób, ale nie ma nikogo przypadkowego.  Nie ma tu żadnego domorosłego DJ-ja kto puszczał by z głośnika “majteczki w kropeczki”, czy inny równie pokręcony repertuar.

Mamy więc taką obserwację, że to czy jesteś we właściwym miejscu czasem najłatwiej poznać po tym, czy wkoło są właściwi ludzie.

Skomentuj