Wygląda na to, że ogród rodziców Oli jest czymś w rodzaju naszego laboratorium. 5 lat temu spędziliśmy tam Wigilię w zaparkowanym kamperze. Testowaliśmy go wtedy przed pierwszą zimową wyprawą do Norwegii. W tym roku, w czasie świąt Wielkanocnych, poddawany próbom był namiot dachowy.

O ile w Wigilię (jak to ostatnio niestety bywa) panowały temperatury dodatnie, o tyle tegoroczna Wielkanoc uraczyła nas nad ranem małymi przymrozkami. Było w okolicach -2*C / -3*C.

Jak było w namiocie przy takiej temperaturze?

Ciepło! Po pierwsze zawiesiliśmy w środku dodatkową powłokę docieplającą. Nie dość, że izoluje, to jeszcze nie mieliśmy kłopotów ze skraplaniem pary. Nie do końca jeszcze wiemy dlaczego tak się dzieje, ale bardzo nam się to podoba. Lodowate krople, które zazwyczaj kapią na nosy i śpiwory są na prawdę niemiłe.

Po drugie, namiot jest umieszczony na dachu, nie jest więc wystawiony na najniższą temperaturę przy gruncie.

Po trzecie,ikamper ma grubą podłogę i materac. To robi sporą różnicę. Zarówno jeśli chodzi o izolację, jak i o wygodę.

Po czwarte, użyliśmy naszych 3-sezonowych śpiworów, w których jest zawsze ciepło. No dobra, nie licząc momentu gdy przypadkiem, przez sen, rozpiąłem zamek śpiwora. Wtedy było jednak trochę zimno ?

Namiot dachowy przeszedł niniejszym testy.

Manewry odbywały się też na polach, łąkach i mokradłach.

Widok z drona na staw na polu

Tam robiliśmy próby zdolności terenowych podstawki pod namiot, czyli naszego samochodu. Doszliśmy do wniosku, że namiot i lekko uterenowiony samochód osobowy, to doskonały zestaw. Wjedziemy dzięki niemu wszędzie tam, gdzie kamper nie dawał rady się wgramolić.

widok z drona na wyschnięte mokradła

Powolutku powjeżdżaliśmy sobie w różnej wielkości dziury, dzięki czemu mniej więcej kumamy jakie przeszkody terenowe nasz pojazd potrafi pokonać. Mamy dodatkowe wzmocnienia na silnik i dyferencjał, więc co byśmy nie zrobili niczego nie uszkodzimy. Największym zaskoczeniem jest dla nas jazda samochodem ze stałym napędem 4×4 na przełaj przez łąki. Samochód jeździł bez stękania, kołysania i podskoków. Wrażenie było takie, jakbyśmy powoli, ale jednak jechali po zwykłej drodze.

widok z drona na kępę drzew na polu

Przy okazji udałodało się sfotografować dzikiego zwierza. Wypatrzyliśmy go, gdy truchtał sobie przez łąkę. Ku mojemu sporemu zaskoczeniu, udało się zbliżyć do niego na jakieś 10 metrów. Zygzakując raz w lewo, raz w prawo byłem przekonany, że skradam się do bobra. Tuż przed ucieczką bóbr spojrzał w obiektyw. Pojawiły się dwa pasy na łebku i bóbr zamienił się w borsuka 🙂

Co dalej? Właśnie jedziemy na majówkę do Danii. Zaglądajcie do nas! Najszybciej zdjęcia znajdziecie na naszym instagramie i facebooku. Tam codziennie będą nowe zdjęcia lub instastories.

Skomentuj