To, że dzień będzie dziwny można była wywnioskować już od pierwszych minut. Zaraz po przebudzeniu dotarło do mnie, że jest zimno.

Z sąsiedniego śpiwora łypało podejrzliwie jedno oko. Drugie oko było schowane razem z nosem, uszami i całą resztą głęboko w śpiworze, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że musi być bardzo zimno. Było jakoś w okolicy -2, bo trawa [na zewnątrz] była sztywna jak z plastiku.

Reykiavik, fiordy zachodniePlany na dzień były ambitne, zrobienie całych Fiordów Zachodnich jednego dnia. Jak to z planami jednak bywa, nic z tego nie wyszło. Aby być precyzyjnym …wyszło nam znacznie więcej, bo dojechaliśmy aż do stolicy jednym ciągiem.

Fjordy Zachodnie, Rykiavik
Same Fiordy Zachodnie wspominamy super, zwłaszcza tam gdzie przebijała się odrobina słońca 😉 Tradycyjnie najbardziej podobały nam się odcinki z drogą bez asfaltu. Tam większość turystów już nie dociera i być może dlatego wyspa w tych miejscach jest najbardziej urokliwa.
Fjordy Zachodnie, Rykiavik
Niestety najbardziej wariacki „off roadowy” odcinek do pomarańczowej plaży został pokonany bez sensu, bo z powodu przypływu …na plażę się nie dostaliśmy. Została odcięta od lądu i pozostało smętne zrobienie fot teleobiektywem.
Potem było już tylko pod górkę. Okazało się, że żaden z kempingów na naszej drodze nie jest już czynny. Do tej pory zdarzało się, że część kempingów była zamknięta, ale nawet ta zamknięta część nie była tak do końca zamknięta.
Fjordy Zachodnie, Rykiavik
Zawsze było tam coś otwarte i można było spokojnie z kempingu, teoretycznie zamkniętego, skorzystać. Obsługa brała też opłaty za zamknięty kemping 😉 Jednak dziś wszystko po kolei było na mur pozamykane. W momencie gdy dotarliśmy już prawie do końca zaplanowanej trasy pojawiło się powalające zjawisko. Zachód słońca i zorza iw jednym. Wszystko przy zderzeniu czegoś na kształt dwóch frontów chmur. Kolory na zdjęciach są niezmieniane! Tak to właśnie wyglądało.
Fjordy Zachodnie, Rykiavik

Wspominałem o dwóch frontach chmur?

To co się stało 15 minut później też będziemy pamiętać do końca życia. Zwłaszcza, że trwało przez całą resztę drogi. Nie wiem jak to nazwać inaczej niż ściana deszczu , która jest poziomo pchana przez wichurę. Pierwszy raz w życiu widziałem strugi wody, które wyprzedzały samochód robiąc zygzaki na szosie. Do najbliższego kempingu mieliśmy całkiem niedaleko, ale był zamknięty. I kolejny też. Następny też ;(
Fjordy Zachodnie, Rykiavik
Wreszcie w przewodniku znaleźliśmy jeden który miał być otwarty do końca września, ale jak już tam dojechaliśmy [spory kawałek], to okazało się, że jego też zamknęli …15-teg września. W sinej rozpaczy, sprawdzając w internecie gdzie jest jakikolwiek otwarty kemping trafiliśmy na ofertę promocyjną hotelu w Rejkiawiku za 50% ceny. Bez chwili wahania zarezerwowaliśmy pokój. I śmignęliśmy ostatni odcinek. I co? W hotelu padł system komputerowy i przez równą godzinę obsługa sprawdzała czy ma jakikolwiek pokój wolny i czy my to my, czyli Ci co zarezerwowali ten ostatni pokój. Gdy okazało się, że obsługa musi ubrać przy nas pościel a poszewka jest za mała na kołdrę …to wszystkich wygoniliśmy z pokoju i podreptaliśmy po śpiwory. W ramach rekompensaty mamy pokój za darmo, więc nie ma tego złego… 😉

Jutro zwiedzamy stolicę [oczywiście o ile coś nam nie pokrzyżuje planów]. Pewno o tym napiszemy.

Skomentuj