Odwiedzanie tych samych miejsc, ale o różnych porach roku, pozwala nam wciąż odkrywać je na nowo.

Całkowicie opustoszałą po sezonie Bindugę Drapacz, o której pisaliśmy już wiele razy, opanowały wszelkiej maści grzyby. Przy czym purchawki czują się tu wybitnie „u siebie“. Nie dość, że rosną co krok, to jeszcze osiągają gigantyczne rozmiary.

to małe coś, z lewej, to szyszka 😉

Kolejne odkrycie zorganizowaliśmy sami, to kulinarny eksperyment z kociołkiem. Nigdy wcześniej nie gotowaliśmy na ognisku. Po pierwsze mamy kuchnie w kamperku a po drugie grill wydawał się najłatwiejszą opcją. Kociołkowe pichcenie również okazało się banalnie proste. Wystarczy obłożyć go w środku liśćmi kapusty a potem wsypywać wszystko warstwami. Postanowiliśmy zacząć od najprostszych potraw. Aby zrobić zapiekankę ziemniaczaną mieszaliśmy warstwy ziemniaków, cebuli, kiełbasy, sera halloumi i wędzonego boczku. Raz po raz posypywaliśmy wszystko solą, pieprzem, czosnkiem i rozmarynem.

Jedynym wyzwaniem było pilnowanie aby ogień równomiernie opalał żeliwne naczynie. Oczywiście przypaliliśmy kociołek, bo zbyt długo go trzymaliśmy w ogniu, ale sama zapiekanka była obłędna. Mamy więc kolejny, tym razem kulinarny, powód do szybkiego wyrwania się z miasta.

widok z Bindugi Drapacz na jezioro Nidzkie

Wracając poszwendaliśmy się po okolicy [o mały włos utknęlibyśmy w ogromniastym błocie, ale kamper dał radę]. Mamy “namierzone” kolejne dwie miejscówki warte odwiedzenia. Napiszemy o nich niebawem.

Comments are closed.