Zamek Eilan Donan, Loch Ness oraz dwie legendarne destylarnie. To były punkty dalszej trasy śladami szkockich destylarni.

Po odwiedzinach w Raasay kierujemy się na wschód do destylarni Tomintoul. Znajduje się ona w regionie Speyside. Stamtąd pochodzą whisky przez wielu znawców uważane za najlepsze na świecie. W tej części Szkocji nie uświadczysz czegoś, co w naszym rozumieniu jest autostradą. Drogi są wąskie i kręte. Jedziesz więc powoli, ale dzięki temu masz czas pooglądać co się dzieje za oknem. A dzieje się sporo.

whisky, Szkocja, eilan donan

Ponury celebryta, czyli zamek Eilan Donan

Już z daleka zamek Eilan Donan robi wrażenie. Położony na wyspie, otoczony Górami Kaledońskimi musiał być solą w oku Wikingów. Powstał w 1220 roku aby przed nimi właśnie bronić okoliczne tereny. Z bliska ponure gmaszysko robi się jeszcze ciekawsze. Niestety, pomimo że to moje drugie podejście pod ten zamek znów nie udało się wejść do środka. Pozostaje więc obejrzeć go dokładnie na filmach. Ten zamek to “zabytkowy celebryta”. Nie dość, że jest prawdopodobnie najbardziej obfotografowanym zamkiem na świecie, to grał jeszcze w wielu filmach m.in. w jednym z serii o agencie 007 “Świat to za mało”.

Loch Ness

Dalsza droga prowadzi wzdłuż dłuuuugaśnego, 37 kilometrowego, jeziora Loch Ness. Znanego na całym świcie potwora nie udało się wypatrzyć, ale krypę, która mogła mieć z nim kontakt i owszem.

whisky, Szkocja, Loch Ness
Brzeg jeziora Loch Ness. Ktoś się dziwi, że w takim miejscu ludziom wydaje się, że widzieli potwora?

Destylarnia Tomintoul

whisky, Szkocja, Tomintoul

Wizyta w tej destylarni jest o tyle nietypowa, że nie można tam tak po prostu wjechać. Trzeba się umawiać z wyprzedzeniem i wizyta jest możliwa tylko, gdy ktoś ma czas aby oprowadzić gości. Skoro nie ma zbyt wielu zwiedzających, to nikt specjalnie nie przejmuje się pozorami. Na przykład alembiki [kotły poniżej] nie są polerowane codziennie aby podobały się turystom. One wyglądają tak jak wyglądają, czyli są zaśniedziałe i odrobinkę przybrudzone. Jest tu tak, jak jest na prawdę. Bez “marketingowych jasełek” i mi bardzo się to podoba.

W czasie tego wyjazdu towarzyszę ekipie Distillers Limited w ich poszukiwaniach nowych whisky do swojej oferty. Dzięki temu mamy oprowadzanie po destylarni z atrakcjami.

whisky, Szkocja, Tomatin, distillers limited
Łukasz, eksper Distillers Limited, zachwycony zawartością kotła

Pierwsza, to okazja by zobaczyć jak wygląda rozlew whisky z beczek. Każda z nich ma kilkaset litrów cennego płynu. Dlatego nie spodziewałem, że robi się to wylewając ją na… podłogę. Konkretnie do specjalnego kanału, który zbiera trunek z beczek i pompuje do zbiornika skąd trafiają do butelek.

W tym samym pomieszczeniu beczki są ponownie napełniane świeżym destylatem, który będzie w nich leżakował długie lata. Po napełnieniu wracają do magazynu.

Jako nielicznym udaje nam się też wejść do magazynu. Niemal nikt nie jest tam wpuszczany, bo jest to rodzaj “skarbca”. W magazynie przechowywane jest 120 TYSIĘCY beczek z przeróżnych lat oraz destylarni. Destylarnie, które nie należą do ogromniastych korporacji, nie traktują się bowiem jak konkurentów. Wymieniają się beczkami z whisky pod przyszłe blendy, pożyczają sobie części zamienne do urządzeń itp. Nawet szef destylarni, z którym zwiedzamy magazyn nie bardzo potrafi ocenić wartość zgromadzonej whisky. Wiadomo jedynie, że to grube miliony dolarów.

Whisky Tomatin

whisky, Szkocja, speyside

Kierujemy się do regionu Highland, mijamy “bieszczadzkie” pagórki oraz górskie potoki i docieramy do destylarni Tomatin. Na “dzień dobry” rzuca się w oczy czarny grzyb, który porasta wszystkie budynki destylarni.

Życie tego grzyba, to wymarzony “life style” Łukasza z Distillers Limited. Spędzanie całych dni w destylarni i odżywianie się oparami whisky, to jest to. Może w kolejnym wcieleniu?

whisky, Szkocja, Tomatin

Choć wydawało się to niemożliwe ta destylarnia sprawia jeszcze bardziej “szorstkie” wrażenie niż poprzednia. Na 100% inspekcja naszego SANEPID-u dostałaby tu zawału. Ale miłośnikom tej marki z całego świata w ogóle to nie przeszkadza.

Na zdjęciach powyżej znajdziecie wyjątkową butelkę whisky. Jest jedną z zaledwie 72 butelek do których została rozlana beczka, po 50 (sic!) latach leżakowania. Jedna z takich butelek trafi do Polski. Jeśli ktoś ma na nią ochotę, to musi wydać 49,9 tysięcy złotych. Na szczęście ja miałem w ręku aparat, więc to nie mi trzęsły się ręce, że zbije taką butelkę w czasie sesji 😉

Tu kończy się nasz wyjazd. Tym razem nie podajemy namiarów na hotele. W pierwszym ledwo przeżyłem kolację dzięki rybie w typowej szkockiej panierce. W drugim przez godzinę sprawdzałem czy pod materacem nie czają się pluskwy. Naprawdę trzeba było zabrać namiot i kimnąć się na kempingu. I tak zrobimy następnym razem.

Skomentuj