Zacznę jednak od tego, że muszę się przyznać do kłamstwa!
Kłamstwo nazywa się: sarna. Ostatnio pisałem, że podchodząc pod rykowisko nie widziałem zwierzaków. Otóż samego rykowiska nie widziałem, ale jedna sarna mi się w obiektyw wlazła. Nie wiem czy była za młoda aby uczestniczyć w rykowisku, czy też może byk swymi miłosnymi postękiwaniami jej do siebie nie przekonał. W każdym razie zamiast na rykowisku plątała się po łące.

Tu się przyczaiłem na dłużej i nakręciłem się niesamowicie! Wyobraziłem sobie to jako idealny kadr. Wszystko byłoby super, gdyby w środek wlazł, zgodnie z moimi założeniami, zwierz jakikolwiek. Na przykład mały, węszący lisek byłby w sam raz. W czasie długiego, uporczywego wyczekiwania doszedłem do wniosku, że nawet kura domowa byłaby spoko …byle cokolwiek w kadrze się znalazło! Niestety żaden zwierz nie przylazł a kury ze sobą nie zabrałem, więc jest pusto. Wniosek: trzeba pomyśleć o “awaryjnej kurze ratującej kadry” na przyszłość. Najchętniej dmuchana taka, żeby nie obsrała kampera. Ktoś, coś?

Skomentuj