Nasz komputer udało się zreanizmować i odzyskaliśmy zdjęcia 😉

Wrzucamy więc parę fotek z ostatnich dni na Nowej Zelandii. Upłynęły nam głównie na poszukiwaniu surferów. Znaleźliśmy ich w końcu w miejscowości Mount Maunganui, w której surfing jest nawet przedmiotem w lokalnym liceum. Niestety albo padało i wiało, ewentualnie wiało i padało. W rezultacie rozum zwyciężył z sercem i z naszej nauki surfingu nic nie wyszło.

W ramach pocieszenia została nam huśtawka na jednej z plaż 😉

W drodze powrotnej udało się “w bonusie” obejrzeć Australię z lotu ptaka. To chyba w ramach nagrody z turbulencje, które są w okolicach tego kontynentu.

Potem okazało się, że Mordor istnieje na prawdę. Tak w każdym razie, naszym zdaniem, wyglądają nocą szyby wiertnicze w Zatoce Perskiej.

Na koniec znów zaskoczyło nas lotnisko w Dosze a konkretnie Szejk, który podróżował ze swoim sokołem.

Niniejszym ogłaszamy koniec wyprawy …ale zaglądajcie do nas 😉

Po pierwsze będziemy jeszcze wrzucać praktyczne info jak podróżować kamperem po Nowej Zelandii.

Po drugie nie ma lepszej metody na poradzenie sobie z chandrą powrotową …niż ruszyć w kolejną wyprawę. Niebawem śmigamy kamperem na biegówki [czekamy tylko na śnieg!] 😉

Comments are closed.