W zasadzie, to powinniśmy napisać, że Czesi rządzą! Poniżej subiektywna i selektywna relacja z ostatnich Targów Turystyki w Nadarzynie.

Tegoroczne targi spędziliśmy głównie w hali B, gdzie wystawialiśmy naszego kampera na sprzedaż. Plan był oczywiście inny. Mieliśmy 3 dni, więc wydawało się nam że spokojnie zwiedzimy wszystko. Miał być czas na rozejrzenie się po stoiskach i rozmowy z ciekawymi ludźmi. Napór osób, które były zainteresowane naszym kamperem i karawaningiem w ogóle, był taki że niemal nie ruszyliśmy się ze swojego stanowiska. Nawet w niedzielę wyjście na obiad trwało dwie godziny. Po prostu zanim ktoś z kampera wyszedł …wpadała kolejna grupa ludzi. Było mnóstwo pytań i fajnych historii do posłuchania. Ogrom pozytywnej energii i kilka ciekawych znajomości. Tak zapamiętamy te targi.

Finalnie z naszych planów zostały mocno ograniczone fragmenty. Obejrzeliśmy jedynie dwie hale z kamperami i namiotami. Cała reszta zostaje na przyszły rok :).

Co nam wpadło w oko? Jedno z nas utwierdziło się w przekonaniu, że kolejny kamper musi być integrą. Dodatkowo musi pochodzić z jednej z trzech firm: Hymer, Bürstener lub Carthago.

Drugie z nas puściło wodze fantazji i dorzuciło do powyższej listy …ciężarówkę od Balcampu ?. Zanim rozpocząłem negocjacje rodzinne (podniesiona brew Oli zwiastowała ciężką przeprawę) zdążyłem ochłonąć. Biorąc pod uwagę spalanie, które średnio wynosi 30 litrów/ 100 km, odpuściłem ciężarówce. Chodzi tu głównie o aspekt ekologiczny. Nie ma sensu spalać tyle paliwa  gdy jazda odbywa się głównie po asfaltowych drogach a takich spodziewamy się właśnie w północnej Norwegii. Aspekt finansowy chyżo podąża za tym pierwszym. Znów chodzi o spalanie, bo ku naszemu zdziwieniu sama cena za potwora mieściła się w naszym budżecie.

Dobra, ale skoro wszystkie wytypowane kampery pochodzą z Niemiec a ciężarówki wyprawowe buduje firma z Gdańska, to skąd wzięli się Czesi?

Chłopaki zza południowej granicy zdobyli szturmem nasze serca. Aby wszystko wyjaśnić musimy wrócić do naszej wyprawy do Nowej Zelandii. To wtedy doszliśmy do wniosku, że w Polsce brakuje takich kamperów, jakiego  udało nam się wypożyczyć na tej odległej wyspie.

Chodzi o pojazd, który będzie spełniał 3 najważniejsze funkcje:

  • będzie nas przemieszczał
  • pozwoli na wypoczynek i sen
  • umożliwi przygotowanie jedzenia

Cała reszta w kamperze to elementy podnoszące komfort, ale nie są konieczne. OK, najłatwiej jest z przemieszczaniem, bo to robi każdy samochód osobowy. Schody zaczynają się, gdy mamy w małym pojeździe zapewnić sobie dwie kolejne funkcje.

I tu waśnie pojawia produkt Czechów. To sytem zamiany samochodu kombi, lub jeszcze lepiej vana, na „bazowego” kampera.

Taki zestaw składa się z kilku elementów:

– skrzyni „logistycznej”, w której gotujecie i przechowujecie najważniejsze rzeczy (woda, naczynia, kuchenka itp.)

– materaca ze stelażem, który rozkładacie od tylnej szyby aż do przedniej linii siedzeń

– składanych siedzisk i stołów (jakoś ten makaron z pesto trzeba zjeść)

– toreb, które ułatwią ułożenie rzeczy w Waszym samochodzie.

Pomysł nie jest nowy, niemniej wersja Czechów zachwyciła nas jakością swojego wykonania i funkcjonalnością.

Jest kilka modeli tego rozwiązania, dzięki czemu można dopasować moduły do niemal każdego samochodu. Cena ~14 000 PLN za komplet mała nie jest, ale dzięki temu nie musicie kupować oddzielnego pojazdu aby jechać kamperem. My w vanie i z podobnym (choć znacznie gorzej wykonanym) wyposażeniem przez miesiąc zwiedzaliśmy Nową Zelandię. Możecie poczytać o tym tu

nasz nowozelandzki dom na kołach

Nie ma co ukrywać wpadł nam do głowy, w związku z tym, pewien pomysł. W najbliższy weekend robimy naradę rodzinną. Jak pomysł przejdzie przez głosowanie, to Wam napiszemy  co wymyśliliśmy. 🙂

Wszystkie zdjęcia produktu pochodzą ze strony firmy Egoe.

Skomentuj