Po wczorajszych harcach z zorzą postanowiliśmy zrobić dzień kąpieli i odpoczynku. Ciepłe źródła na Islandii są przecież powszechnie znaną atrakcją…
Nagroda za wędrówkę to kosmiczne widoki i…mhmm nie najcieplejsza woda.
Zmyliły nas wcześniejsze doświadczenia i spora ilość osób moczących się w strumieniu. Dodatkowo mijaliśmy po drodze wrzące strumienie i gotujące się błoto. Nie spodziewaliśmy się więc zimnej zasadzki 😉 Co tu dużo gadać miny mieliśmy mocno nieszczęśliwe i dylemat. Wychodzić czy nie. W wodzie było co prawda zimno… ale po wyjściu było jeszcze zimniej.
Tu się nie kąpaliśmy, problemem nie jest podejrzany kolor tylko temperatura bliska 80*C
Aby się ogrzać śmignęliśmy więc do drugiego miejsca, niebieskiej laguny.
Jest to jedna z największych atrakcji całej Islandii. Po pierwsze znajduje się blisko stolicy, więc jest ułatwiony dostęp. Po drugie dziwaczny kolor przyciąga jak magnes. Po trzecie rozmach z jakim zrobiono całość robi wrażenie. Tak naprawdę jest to zbiornik wody będącej odpadem przemysłowym. Fakt ten nie był problemem dla takiej ilości ludzi, że w ogóle nie udało nam się tam dostać ;(
To nasz ostatni post z Islandii, ale na pewno będziemy tu jeszcze wrzucać foty, których jest mnóstwo a będzie jeszcze więcej gdy wywołamy negatywy.