Odebraliśmy vana i ruszyliśmy. Żeby było ciekawiej od razu wjechaliśmy w góry. Ale po kolei…

Każdy van firmy Escape ma na burcie inne graffiti. Nam trafiła się szalona, zielona ośmiornica 😉

Kamper okazał się mniejszy, niż się spodziewaliśmy. I w sumie nie jest to złe, bo ruch odbywa się tu po lewej stronie jezdni i mniejszym vanem śmiga się wygodniej. Zwłaszcza, że jadąc na północny kraniec północnej wyspy, od razu wjechaliśmy w kręte góry. W planach były plaże a skończyło się na mozolnym ćwiczeniu ostrych górskich zwrotów. Kamper sprawia się nieźle, jedynie automatyczna skrzynia biegów niekoniecznie lubi hasać pod górkę. W końcówce dnia udało się dojechać do kempingu nad oceanem i stoimy tuż przy wodzie 😉

Kolejne zaskoczenie to roślinność. To co w Polsce spotykamy w doniczkach, tu rośnie w rozmiarze naszej rodzimej sosny. Najbardziej rzucają się w oczy paprocie, juki oraz bambus. Ten ostatni najczęściej rośnie jako żywopłot a w zasadzie żywo-płoto-las. Ma toto kilka dobrych metrów wysokości i rośnie w grubych kępach. Równie dziwne są krzaczory, które żyją w oceanie. Pierwszy raz widzimy aby krzaki lubiły słoną wodę. Glon albo wodorost, to O.K., ale żeby krzak?

 

Comments are closed.